Viktor Ullmann - 125 rocznica urodzin

Boska Adela: "urodził się w domu przy Berggasse 18 (obecnie ul. Górna), został ochrzczony w kościele św. Marii Magdaleny, później wraz z rodzicami zamieszkał w budynku przy Kaiserin-Elisabeth-Strasse 14 (teraz ul. Stalmacha) – dziś w tym miejscu mieści się siedziba Macierzy Ziemi Cieszyńskiej. Ostatnim domem, w którym mieszkali Ullmannowie przed opuszczeniem Cieszyna, był dom przy Kronprinzessin-Stephanie-Strasse 57 (dzisiejszej ul. Głębokiej)

Boska Adela: "W 1942 r. wraz z rodziną został deportowany do obozu koncentracyjnego w Terezinie, w którym nadal prowadził aktywność muzyczną. Dnia 16 października 1944 r. wraz z transportem innych więźniów – czeskich Żydów, dotarł do Auschwitz. Zmarł dwa dni później, zagazowany w komorze gazowej. Okrucieństw wojny nie przeżył nikt z jego bliskich." - https://tramwajcieszynski.pl/symboliczny-powrot-kompozytora/

: W odpowiedzi do @Boska_Adela, to intryguje mnie jedna sprawa - mianowicie, z informacji podanych na wieczorku wynika, że kompozytor raczej 16.10.44 "wyjechał" z Terezina wraz z transportem do Auschwitz, gdzie dotarł po dwóch dniach i tam, na dzień dobry niejako z marszu trafił do komory... taka raczej była praktyka niemców...czy więc zatem jest to nieścisłość, że jakoby dwa dni strawił w Auschwitz..? Raczej mi się składa, że opuścił Terezin 16-go, dwa dni katorżniczej podróży i prosto do komory... co znawcy tematu na to?? Co zaś tyczy się muzyki, zabawna sprawa - niesamowicie zdolny kompozytor, który jednak chciał odciąć się społecznie od własnych korzeni, to jednak nie zrobił tego w swej twórczości - harmonia i muzyczna żydowskość niesamowicie się przebija... Inna rzecz jeszcze - będąc dzieckiem mógł w Cieszynie uczyć się również j polskiego, czego nie zrobił... jego ojczystym językiem był zatem język jego oprawców...

: Aaa i jeszcze jedna rzecz - ciekawe...czy gdyby wraz z rozwojem kariery ojca, ruszył z nim na wschód, do Galicji zamiast wracać do Wiednia, to ciekawe jakby się rozwinęła jego kariera, czy byłoby tyle nostalgii, cierpienia w jego muzyce... może byłoby więcej harmonii żydowskich...bo to, że byłby tworzył muzykę to jest pewne, ale jaka by była...ciekawe ...?

: I jeszcze jedna rzecz co do samego koncertu... niesamowite, wszystkie koncerty kończą się jakąś wesołą puentą, często skocznymi, wesołymi kawałkami...a tu...pieśń wolna, pełna nostalgia, coś niesamowitego, kto żyw na sali nie oddychał w pauzach, muzycy wytworzyli taką atmosferę wzruszenia, którą rzadko się spotyka na takich koncertach...wow... potem bis nieco weselszy o margaretkrch... ale ta ostatnia pieśń to coś niesamowitego

Boska Adela: @znawca - co do losów VU, cytowałam ciekawy materiał z tramwaju cieszyńskiego i tyle - jeśli chodzi o "odcinanie się od korzeni" i język, zmiana wyznania nie musi być traktowana jako "odcinanie się", językiem oprawców posługiwały się i posługują na świecie miliardy ludzi, człowiek rodząc się i języka ucząc nie przewiduje swej przyszłości - a jeśli chodzi o gdybanie, to zabawa dla literatów, w realnym świecie nigdy nie było, nie ma i nie będzie miejsca na "co by było gdyby" - na koncercie nie byłam, znam za to dobrze kamienicę na Głębokiej 57